Rezerwacja biletów lotniczych w tanich liniach – 4 błędy, które popełnia wiele osób

Pocztówki

Każdy z nas ma w swoim życiu jakieś pasje – mniejsze bądź większe. Odkąd sięgnę pamięcią zawsze interesowały mnie podróże. To chyba jedno z moich największych zainteresowań. Stworzyłem z tego nie tylko hobby, którym aktywnie się zajmuję, ale także jedno ze źródeł dochodu. W dzisiejszym artykule chcę napisać o czterech prostych błędach, które mnóstwo osób popełnia podczas rezerwacji biletów w tanich liniach lotniczych. Błędy te potrafią być bardzo kosztowne, a z drugiej strony przy odpowiedniej wiedzy jesteśmy w stanie je bardzo łatwo wyeliminować. Zdecydowanie warto wziąć sobie do serca to o czym dzisiaj napiszę. Tym bardziej, że jest to rzeczywiście proste i przyniesie nam wymierne korzyści i oszczędności.

Błąd #1 – brak sprawdzenia ceny biletu dla jednego pasażera. To najczęściej popełniany błąd, który dotyczy właściwie wszystkich tanich linii lotniczych. Większość osób planując swoją podróż wchodzi na stronę danego przewoźnika, wybiera miasto wylotu, miasto do którego ma się odbyć podróż, daty (wylotu oraz powrotu) oraz liczbę pasażerów. Teoretycznie wszystko wydaje się być w porządku i bardzo logiczne. Niestety, to tylko pozory. Naszą rezerwację zawsze powinniśmy rozpocząć od sprawdzenia ceny biletu dla jednego pasażera. Następnie zanotować sobie ceny (wylotu oraz powrotu) i zrobić to samo dla dwóch pasażerów. Taką operację powtarzamy tyle razy, dla ilu osób chcemy kupić bilety. Na przykład chcą zabrać żonę i dwójkę dzieci musimy sprawdzić cenę dla 1, 2, 3 oraz 4 pasażerów.

Już tłumaczę dlaczego warto tak zrobić. Ceny w tanich liniach lotniczych są bardzo dynamiczne – po to, by przewoźnik mógł rozpocząć sprzedaż pierwszych biletów poniżej własnych kosztów. Takich biletów jest jednak niewiele. Załóżmy (czysto hipotetycznie), że w puli są 3 bilety po 34 zł, a kolejny kosztuje 74 zł. Jeżeli wyszukalibyśmy biletów dla 4 osób, to system wyświetliłby cenę najdroższego biletu. Dlaczego? Ponieważ całość jest tak skonstruowana, że za każdego pasażera zapłacimy najwyższą cenę – w tym wypadku 74 zł. Suma sumarum wszystkie bilety będą więc nas kosztowały 296 zł. Tymczasem wyszukując bilety najpierw dla 1 pasażera, potem dla 2, 3 i na końcu dla 4 wiemy ile jest biletów w danej cenie i możemy przechytrzyć nieco system linii lotniczej. Rozbijamy nasz zakup na dwie rezerwacje: pierwszą dla trzech pasażerów po 34 zł i drugą dla czwartej osoby za 74 zł. W ten sposób za bilety zapłacimy 176 zł. Różnica jest więc spora.

Sprawy zaczynają się trochę komplikować w przypadku linii lotniczej WizzAir, gdy jesteśmy członkami Wizz Discount Club. Nie będę się wdawał w szczegóły na temat tego czym jest owe członkostwo, ponieważ wszystko można sobie przeczytać dokładnie na stronie przewoźnika. W każdym razie każdy z naszych lotów jest wówczas o około 40 zł tańszy. Co więcej, możemy kupić bilety także dla współpasażerów (łącznie z nami może być 10), ale pod dwoma warunkami. Po pierwsze zakup musi nastąpić w jednej rezerwacji, po drugie musimy być uczestnikami danej podróży. A zatem należy bardzo dobrze przeanalizować czy opłaca nam się rozbijać taki zakup na dwie rezerwacje. W niektórych wypadkach może się zdarzyć, że tak. W większości jednak niekoniecznie. Trudno mi tutaj podawać jakieś konkretne przykłady, ponieważ każdy z nich jest indywidualny i zależy od kilku czynników. Nie mniej jednak każdy we własnym zakresie jest w stanie ocenić opłacalność tego, czy warto trochę pokombinować.

Błąd #2 – zgoda na przewalutowanie transakcji przez linię lotniczą. Ta sytuacja ma miejsce zwłaszcza w przypadku przewoźnika WizzAir. W momencie dokonywania rezerwacji ceny biletów podawane są w walucie kraju, z którego następuje wylot. Jeśli podróżujemy z Polski, to nie ma żadnego problemu, bo walutą będzie polski złoty i nie może być mowy o żadnym przewalutowaniu. Schody zaczynają się wówczas, gdy nasza podróż odbywa się z jakąś przesiadką. Na przykład wiele atrakcyjnych połączeń odbywa się z Budapesztu (do Dubaju, Baku czy Moskwy). System tanich linii lotniczych skonstruowany jest w taki sposób, że możemy kupić bilet tylko na jeden (OW – gdy nie potrzebujemy biletu powrotnego) lub dwa odcinki (RT – gdy kupujemy bilet w tę i z powrotem). Wobec tego jeżeli chcemy polecieć z Warszawy do Dubaju przez Budapeszt, to musimy dokonać dwóch rezerwacji: Warszawa – Budapeszt – Warszawa która rozliczona będzie w polskich złotych oraz Budapeszt – Dubaj – Budapeszt która z kolei będzie rozliczona w forintach węgierskich.

WizzAir pozwala nam zmienić walutę na polskie złote i pokaże cenę według własnego kursu. W żadnym wypadku nie powinniśmy zmieniać waluty, która jest nam zaproponowana. Jak powinniśmy wobec tego postąpić? W większości wypadków mamy do wyboru dwie opcje, a w niektórych przypadkach nawet trzy. Pierwsza jest już nam znajoma – przeliczenie waluty przez linię lotniczą po bardzo niekorzystnym kursie. To zdecydowanie jest zły pomysł. Druga możliwość, to pozostawienie waluty takiej jaka jest i pozwolenie, aby to bank przeliczył naszą transakcję. Oczywiście bank nie jest instytucją charytatywną i zabierze tutaj swoją dolę uwzględniając tzw. spread walutowy. Będzie to jednak i tak lepsza alternatywa.

Trzecia możliwość zadziała tylko w przypadku lotów odbywających się z krajów ze strefy euro (np. Mediolan, Paryż, Bruksela) oraz Wielkiej Brytanii (np. Londyn). Takie bilety rozliczone będą w euro lub funtach brytyjskich. Karty do rachunków walutowych prowadzonych EUR i GBP są bardzo popularne. Możemy zatem wcześniej kupić sobie niezbędne fundusze w kantorze internetowym i zaoszczędzić dodatkowo na spreadzie bankowym. Jakiego rzędu są to oszczędności oraz jak należy postąpić można przeczytać w innym moim artykule, który znajduje się pod tym linkiem. Warto przeczytać – wystarczy tylko kliknąć. Jeżeli więc podróż rozpoczynamy np. w Oslo, to transakcja będzie rozliczana w koronach norweskich i wówczas ten sposób nie zadziała. Chyba, że dysponujemy kartą płatniczą rozliczaną właśnie w takiej walucie i jesteśmy w stanie ją wcześniej zasilić (np. przez serwis Cinkciarz.pl).

Błąd #3 – wykupienie dodatkowych, niepotrzebnych usług proponowanych przez przewoźnika. To dotyczy w zasadzie każdej linii lotniczej, ponieważ jest kwintesencją jej zarobków. Należy być bardzo czujnym i przygotowanym na to, że przewoźnicy będą starali się nam sprzedać takie udogodnienia, jak: ubezpieczenie podróży, pierwszeństwo wejścia na pokład, możliwość wyboru miejsca, więcej miejsca na nogi, czy nawet transfer z lotniska lub wypożyczenie samochodu w miejscu docelowym. Pozwolę sobie zwrócić tutaj uwagę zwłaszcza na linie lotnicze RyanAir. Zaraz po wyborze kierunku oraz terminu naszej podróży jest nam zasugerowane ubezpieczenie podróżne. Rubryka wyboru nie nazywa się jednak „Ubezpieczenie podróżne”, a – uwaga – „Miejsce zamieszkania”. Domyślnie zaś wyświetlona jest podpowiedź „Wybierz kraj zamieszkania”. Wiele osób nawet nie doczyta komunikatu poniżej „Posiadasz już ubezpieczenie? Wybierz „Ubezpieczenie nie jest wymagane” z menu rozwijanego.” tylko od razu wybierze „Polska” z rozwijanej listy.

Oczywiście każda linia lotnicza stosuje sprzedaż dodatkowych usług. Także WizzAir czy Norwegian, choć one robią to w zdecydowanie mniej nachalny sposób – i moim zdaniem bardziej logiczny. Od razu widać co i na jakich zasad kupujemy. RyanAir natomiast osiągnął mistrzostwo świata w sprzedaży dodatków. Musimy zatem zawsze bardzo dokładnie sprawdzać podczas rezerwacji czy przypadkiem nie dodaliśmy czegoś, czego nie potrzebujemy – czyli w zasadzie wszystkich rzeczy. Wyjątek może stanowić jedynie bagaż rejestrowany. Jeżeli wybieramy się w dłuższą podróż, to wtedy można się zastanowić nad wykupieniem tej opcji – choć należy się spodziewać, że często taki bagaż będzie droższy niż sam bilet. Osobiście uważam jednak, że to także zbędny i kosztowny balast. Byłem 2 dni w Budapeszcie, potem 7 dni w Dubaju i na koniec znów 2 dni w Budapeszcie – i w zupełności wystarczył mi sam mały bagaż podręczny.

Błąd #4 – brak samodzielnej odprawy oraz zabieranie zbyt dużego bagażu. To także bardzo często obserwowany przeze mnie błąd. Tanie linie lotnicze wymuszają na swoim kliencie to, aby samodzielnie dokonał odprawy w domu przez Internet oraz wydrukował sobie kartę pokładową – którą następnie zabiera ze sobą na lotnisko i pokład samolotu. Jeśli tego nie zrobimy, to odprawa na lotnisku może być dla nas dużym zaskoczeniem i znacząco uszczuplić budżet. Kosztuje bowiem zazwyczaj kilkadziesiąt złotych. Czasami jednak nie ma potrzeby się odprawiać przez Internet (np. w przypadku Baku, Dubaju czy Kutaisi), ale należy to zawsze dokładnie sprawdzać. Jeżeli jest wyświetlona informacja, że odprawa internetowa nie jest możliwa, to zazwyczaj obok jest także napisane, że odprawa na lotnisku odbywa się bezpłatnie.

Kolejna sprawa to bagaż podręczny. Mnóstwo osób wychodzi z założenia, że kilka centymetrów ponad miarę nie zrobi większej różnicy. Niestety, zazwyczaj jest tak że właśnie te kilka centymetrów to żyła złota dla danej linii lotniczej. Na większości lotnisk są specjalnie oddelegowani pracownicy, którzy sprawdzają czy nasze bagaże są zgodne z maksymalnymi wymiarami. Jeżeli nie uda się zmieścić bagażu do specjalnego kosza pomiarowego, to zazwyczaj zostaniemy dotkliwie ukarani. Cena za bagaż rejestrowany będzie bowiem znacznie wyższa na lotnisku, niż gdybyśmy wykupili go przez Internet. A szanse na to, że zostaniemy niedostrzeżeni w gąszczu innych współpasażerów są niewielkie i raczej nie należy się łudzić, że nam się upiecze. A jeżeli nasza podróż składa się z 4 odcinków (bo mamy przesiadki po drodze), to wydatki mogą być naprawdę ogromne.

Mam nadzieję, że wymienione przeze mnie wskazówki okażą się pomocne i pomogą Ci poprawnie dokonać rezerwacji oraz przygotować się do podróży. Na koniec chciałbym jeszcze zaproponować Ci dołączenie do grona klientów mojej emailowej i SMS’owej usługi w której regularnie wysyłam informacje o nowych pulach tanich biletów, promocjach różnych linii lotniczych, wskazówkach dotyczących noclegów i innych ciekawostek ze świata podróżniczego. Swoją ofertę nazwałem „Ekonomiczny Podróżnik” i o wszystkich szczegółach możesz przeczytać klikając w ten odnośnik.